niedziela, 30 listopada 2008

Donald marzy, trener marzy.

Ref.
Trener marzy, żeby było miło
Trener marzy, żeby się spełniło
Trener marzy, żeby podopieczni
Trener marzy, żeby byli tu bezpieczni.

Do trenera marzeń dodaj jeszcze to, żeby o północy smacznie spało się.
Leci sobie mały misiu, w ręku ma rakietę, myśli sobie, że nie będzie robił stu pompeczek.
A tu nagle trener Stelter woła go do siebie
Mateuszku, mój kochany, rób te sto pompeczek.

Ref. ...

Po treningu leci Czubuś, bardzo jest zmęczony.
Na treningu się wysilił bardziej niż Johny.

Ref. ...

Biegnie, biegnie Łukasz Sieroń na salę by ćwiczyć
No, a w nocy po treningu zwija się i kwiczy.
Na wspomnienie dni minionych bardzo żle się robi,
Bo codziennie sto pompeczek i wyskoków każdy musi zrobić !

Ref. ...

autorzy: badmintoniści JUNISA Szczucin

piątek, 28 listopada 2008

Odbył się zjazd......[3]

Zjazd przyjął regulamin obrad. Tak jak zwykle. Bez zastanowienia się. Cóż - jest to norma formalna, przez którą musi przejść każdy zjazd. Nie można mieć pretensji do delegatów. Nie spodziewali się bomby z opóźnionym zapłonem. W przyjętym regulaminie jest przepis & 2 ust. 2, mówiący, że przewodniczący poddaje pod głosowanie w pierwszej kolejności wniosek najdalej idący.
W regulaminie nie ma definicji co rozumie się przez wniosek najdalej idący. Czy jest to propozycja zmian najdalej idąca "IN MINUS" czy też "IN PLUS" ? Z praktycznego punktu widzenia wydaje się, że chodzi wyłącznie o zmianę "IN PLUS".
Jednak z logicznego punktu widzenia obie koncepcje są słuszne. Jeśli jedna osoba zgłasza, jako wniosek najdalej idący, propozycję niedokonywania żadnych zmian w statucie, a druga zgłasza wniosek o dokonanie kompletnej zmiany statutu, to w świetle braku definicji oba wnioski są zasadne. Oba wnioski są najdalej idącymi w zupełnie różnych kierunkach.
Brak tej definicji był powodem awantury na sali obrad. Ale, po kolei.

Z historycznego punktu widzenia, w PRL-u, reguła pierwszeństwa głosowania wniosku najdalej idącego była w powszechnym użytku, pod warunkiem uzgodnienia z władzą. Wtedy i tylko wtedy było wiadomo, który wniosek był najdalej idącym.

Zostałem zgłoszony i wybrany do komisji statutowo - wnioskowej, będącej połączeniem pierwotnie planowanych odrębnych komisji statutowej i wnioskowej.
Powołano 3-osobową komisję w składzie: Czekan, Idzikowski i autor.

Na spotkaniu komisji okazało się, że zostało zgłoszonych dość dużo wniosków dotyczących zmian w statucie. Idzikowski przedstawił wniosek zgłoszony przez Wieśka Chrobota, aby nie dokonywać żadnych zmian w statucie i poparł argumentem, że jest to najdalej idący wniosek.
Logika nakazywała przyznać rację Idzikowskiemu. Też ma rację. Tę rację przyznałem Idzikowskiemu. Czekan również przystał na ten wniosek. Stało się więc, że ZERO zmian jest takim samym wnioskiem najdalej idącym jak MAKSIMUM zmian.
Czy było to błąd komisji, a następnie delegatów, którzy w ferworze emocji, nie potrafili na chłodno przeanalizować sytuacji ?
Czy też, było to celowe zagranie Idzikowskiego i Mirowskiego za pośrednictwem Chrobota ? Wiesiek Chrobot był z rekomendacji Mirowskiego przewodniczącym obrad. Był więc kierownikiem zadania. Jak każdy kierownik miał do wykonania 3 zadania: zorganizowania, zarządzania i kontrolowania przebiegu zjazdu. Do dwóch pierwszych zadań nie można mieć zastrzeżeń. Organizacja i zarządzanie przebiegiem zjazdu było bez zarzutu. Zabrakło jednego - kontroli przebiegu zjazdu. Kontroli działania zgodnie ze statutem i prawem. Tego ewidentnym dowodem jest brak kontroli nad pracami komisji. A komisji statutowo - wnioskowej w szczególności. Czy było to celowe działanie ?

Jak to mawiał Marszałek ?
Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli.
A także:
Pokora i uległość tylko do wzmocnienia i utrwalenia niewoli prowadzi.

Co mówię swoim zawodnikom przed trudnym meczem:
Możesz przegrać pierwszy set do zera. Nie będę miał pretensji. Pod warunkiem, że rozpoznasz silne i słabe strony przeciwnika i wykorzystasz to w dwóch następnych. Osiągniesz cel - wygrasz mecz.

A propos komisji statutowej. Komisji nieco starszej stażem. Krajowy zjazd delegatów, odbyty w dniu 8 stycznia 2005 r. wybrał komisję statutową. Jej przewodniczącym wybrany został Marek Idzikowski. Komisja na tymże zjeździe ustami Idzikowskiego próbowała manipulować delegatami. Manipulacja polegała na tym, że Idzikowski próbował ogłosić wyłącznie wnioski odpowiadające komisji. Odmawiał przedstawienia wniosków, które nie uzyskały akceptacji komisji.
Kozłowski wściekł się na to. Zabrał głos. Zażądał przedstawienia wszystkich wniosków i poddanie wszystkich wniosków ocenie, czyli głosowaniu przez delegatów. Miał zdecydowanie słuszność. Widocznie Idzikowski żył jeszcze PRL-em. Tam takie praktyki były powszechne.
W tej sytuacji zgłosiłem wniosek o zwołanie odrębnego zjazdu w celu dokonania zmian w statucie. Wniosek przeszedł.
Wobec tego jawią się pytania:
- jakie są efekty pracy komisji statutowej Idzikowskiego, powołanej przez najwyższą władzę Polskiego Związku Badmintona w 2005 r.? Komisji, której pracy formalnie nie zamknął żaden zjazd.
- kiedy Mirowski umożliwi Idzikowskiemu ujawnić wszystkie zgłoszone wnioski na zjeździe w 2005 r. i poddać je głosowaniu ?

Jaki stąd wyciągam wnioski:
1. Przegrałem bitwę, ale wojnę wygrałem. Przegrałem set, ale mecz wygrałem. Nikt mnie już nie nabierze na taką interpretację wniosku najdalej idącego, jaka miała miejsce na zjeździe 25-go października 2008 r.
2. W głosowaniach zmian w statucie nie może być mowy o wnioskach najdalej idących. Wszystkie wnioski muszą być przegłosowanie.
3. Każdy kto czyta ten tekst też jest zwycięzcą, bo wie i zapamięta, że "wniosek najdalej idący" musi przed głosowaniem być zdefiniowany.

A tak nawiasem mówiąc, czy zjazd odbyty 25-go października br. był legalnym ?

wtorek, 18 listopada 2008

Odbył się zjazd......[2]

Prezes sprawozdając za mijającą kadencję powiedział m.in. o rażących błędach pracownika - księgowej. Obciążył ją odpowiedzialnością za nieprawidłowo rozliczone składki ZUS-owskie i podatki. Za okres od 2001 roku. Wynikało z tegoż, że była to niepodzielnie panująca władczymi nad finansami związku w latach 2001, 2002, 2003, 2004, 2005 i 2006 . Wynikało z tego, że nikomu nie podlegała. Wynikało z tego, że nie miała żadnego przełożonego, ani administracyjnego, ani statutowego. To oczywista nieprawda.
Struktura organizacyjna związku była następująca:
- zarząd - organem władzy pomiędzy zjazdami,
- na czele zarządu funkcjonuje prezes, który może indywidualnie, bez zgody zarządu i prezydium podejmować decyzje [& 39 statutu],
- jednym z członków zarządu jest m.in. sekretarz generalny [& 38 statutu],
- sekretarz generalny jest kierownikem biura [& 40 statutu],
- biuro składa się z pracowników,
- jednym z pracowników biura jest księgowa.
Zatrudnioną na stanowisku sekretarza generalnego była w tym czasie Jadwiga Ślawska - Szalewicz.

Komisja rewizyjna w swoim sprawozdaniu za kadencję 2001 - 2005 podniosła, m.in.:
- prezes nie może być równocześnie sekretarzem generalnym; obie funkcje zajmowała Jadwiga Ślawska - Szalewicz,
- miała trudności w wyegzekwowaniu od zarządu swoich zaleceń dotyczących organizacji pracy biura.

W czasie zjazdu zabrałem głos w dyskusji. Zadałem jedno pytanie, skierowane do komisji rewizyjnej kadencji 2005 - 2008: - jakie procedury i jakie procesy decyzyjne badała komisja rewizyjna ?
Oficjalna odpowiedź brzmiała:
Wszystko badaliśmy. Jest to opisane w sprawozdaniu.
Przewodniczący obrad okazywał wielokrotnie zainteresowanie moim pytaniem. Ostatecznie otrzymał moją publiczną odpowiedź:
- w kuluarach otrzymałem pełną odpowiedź.

Uzyskana odpowiedź była fatalna w swojej wymowie. Była podobna do stanowiska komisji rewizyjnej poprzedniej kadencji. Komisja miała problemy z dotarciem do dokumentów związkowych. Na moją uwagę, że jest to wystarczające do złożenia wniosku o nieudzielenie absolutorium ustępującemu zarządowi, dowiedziałem się, że wniosek o udzielenie absolutorium przeszedł na posiedzeniu komisji stosunkiem głosów 2:1. Wymowne.
Ponadto dowiedziałem się, że KOMISJA REWIZYJNA NIE BADAŁA PROCEDUR I PROCESÓW DECYZYJNYCH. A szkoda, bo pozbawieni nadzoru i kontroli pracownicy i komórki organizacyjne mogą popełniać błędy. Nieświadome i świadome. Jeśli błędy są świadome, to mamy do czynienia z naruszeniem przepisów statutu i prawa, powszechnie obowiązującego w Rzeczypospolitej Polskiej.

Jakie wynikają z powyższej analizy wnioski:
WNIOSEK 1.
Najlepiej byłoby aby Jadwiga Ślawska - Szalewicz wykazała się klasą i wykonała właściwy ruch, z własnej inicjatywy. Podpowiem - sposób wnioskowania o nagrodzenie tytułem honorowego prezesa nastąpił z naruszeniem statutu. Wnioskodawca wszedł w kompetencje zarządu. Nie był do tego uprawnionym.
WNIOSEK 2.
Tak długo, jak długo prezes, obojętnie kto nim będzie, nie rozumie umieszczenia przez ustawodawcę równoważnych organów - zarządu i komisji rewizyjnej, o różnych zakresach działania, ale o jednym celu działania - W INTERESIE ZWIĄZKU, tak długo każdy zarząd i jego prezes działać będzie na szkodę związku.
Czasami warto poczytać Sun Tzu.

A tak nawiasem mówiąc, czy zjazd odbyty 25-go października br. był legalnym ?

czwartek, 13 listopada 2008

Odbył się zjazd.......[1]

Odbył się zjazd. Krajowy zjazd delegatów Polskiego Związku Badmintona. Było to 25-go października 2008 r. W Warszawie. W pałacu, podobno sportu. W którym jest muzeum. W którym jest dużo przestrzeni. W pałacu służącym sportowi polskiemu. Prawdopodobnie.

Ale, miało być o zjeździe PZBad-u.
Wziąłem udział w zjeździe. Jako delegat. Przed zjazdem postudiowałem materiały przygotowane przez zarząd PZBad-u. Norma. Były w stylu poprzedniczki Mirowskiego.
Przeczytałem m.in., że my, PZBad, odnieśliśmy sukces. Na olimpiadzie w Pekinie. Przynajmniej z formalnego punktu widzenia 5-te miejsce miksta Kostiuczyk & Mateusiak jest najlepszym rezultatem w historii polskiego badmintona. A jaka jest ocena szkoleniowa ? Ocena zmierzona narzędziami pomiarowymi trenera ? O tym później.

Teraz będzie o czym innym. O problemach organizacyjno - finansowych Związku. Skutkach i przyczynach tychże skutków. Mających istotny wpływ na osiągnięcia w przyszłości. Na ewentualny start na igrzyskach w 2012 roku.

Zjazd podlega procedurom. Pomijam otwarcie, podziękowania, peany pochwalne i wybór przewodniczącego obrad.
Zatrzymam się przy porządku obrad. Złożyłem wniosek o wprowadzenie nowego punktu do porządku obrad. Miał to być nowy punkt nr 5 w brzmieniu: "Sprostowanie protokołu Krajowego Zjazdu Delegatów z 8 stycznia 2005 r."
Na życzenie przewodniczącego obrad, Wieśka Chrobota, uzasadniłem swój wniosek. Poinformowałem zebranych, że nie jest prawdą, że zgłosiłem wniosek o przyjęcie sprawozdania zarządu PZBad [strona 5, ad pkt. 10].
Wniosek został oddalony. Demokratycznie. Większością głosów.

Pozostaje mi publicznie powiedzieć, dlaczego nigdy nie zgłosiłbym wniosku o przyjęcie sprawozdania zarządu, którego prezesem i sekretarzem generalnym była Jadwiga Ślawska - Szalewicz.

Zacznę od strony formalnej - w sprawozdaniu zapisano, że wpierw zgłosiłem wniosek o przyjęcie sprawozdania zarządu, a następnie zadałem pytanie przewodniczącemu komisji rewizyjnej.
Rzeczywisty przebieg wydarzeń był następujący:
- przewodniczący obrad chciał poddać pod głosowanie wniosek o przyjęcie sprawozdania zarządu,
- zgłosiłem chęć zabrania głosu,
- przewodniczący obrad udzielił mi głosu,
- powiedziałem, cytuję : "zanim wniosek o przyjęcie sprawozdania zarządu zostanie poddany głosowaniu, chcę zadać pytanie przewodniczącemu komisji rewizyjnej", następnie zadałem pytanie zapisane w sprawozdaniu.

Merytorycznie:
1. Byłem jednym z 6-ciu wstrzymujących się od przyjęcia sprawozdania zarządu.
2. Byłem jednym z 9-ciu wstrzymujących się od udzielenia absolutorium ustępującemu zarządowi.
3. Nie głosowałem za nadaniem Jadwidze Ślawskiej - Szalewicz tytułu prezesa honorowego PZBad. Uważam, że nie zasłużyła na specjalne honorowanie. W szczególności za pozbawienie szans
debla kobiecego na dobry wynik w Atenach. Wtedy dziewczyny były w sportowej fazie wznoszącej, a także - nie były rozpracowane. Szanse zostały zmarnowane przez swoiste załatwianie sprawy z Białoruskim Związkiem Badmintona.

Wiadomym było oficjalnie, że:
- para deblowa Augustyn & Kostiuczyk wywalczyła awans do startu w igrzyskach olimpijskich w 2004 r.,
- Białoruski Związek Badmintona zachował się "nieelegancko" i nie pomógł zawodniczce Kostiuczyk w zamianie prawa do reprezentowania Polski, zamiast Białorusi.

Z drugiej strony - osobiście słyszałem wypowiedź prezeski, np. na zebraniu prezesów wojewódzkich związków badmintona, jak to Białorusinów, mówiąc kolokwialnie "wymanewrowano". Jeśli przypomnę sobie inne działania prezeski, choćby dotyczące przenoszenia bądź zamiaru przeniesienia "z urzędu" zawodników z jednych do drugich klubów, to mówię - nic nowego, to było typowe postępowanie prezeski "w interesie polskiego badmintona". Wziąć i nie zapłacić. I jest OK.

Wszystkie te niuanse to tzw. pryszcz. Uczestnicy zjazdu styczniowego w 2005 r. usłyszeli płomienne wystąpienia różnych oficjeli, wiadomej opcji politycznej, mające jeden cel - wykazać, że Jadwiga Ślawska - Szalewicz postępowała etycznie, z zachowaniem wszelkich norm, a prawnych w szczególności. Trzeba pamiętać, że funkcja prezesa jest społeczną i odpowiedzialność np. karna jest co najmniej wątpliwa. Inaczej sprawa wygląda, kiedy spojrzymy na problem z pozycji odpowiedzialności pracownika - sekretarza generalnego. Sekretarz generalny odpowiada m.in. za gospodarkę finansową i pracę biura związku.
Z analizy sprawozdania zarzadu za lata 2001 - 2004 wynika, że 2/5 [2 deblistki z 5 kwalifikantów olimpijskich] wydatków na przygotowania do IO w Atenach wyniosły ok. 700.000,00 zł.
700 tysięcy złotych z podatków podatników poszło w przysłowiowe błoto. Za to odpowiada sekretarz generalny. Za niedopełnienie obowiązków służbowych sekretarza generalnego można mieć pretensje do Jadwigi Ślawskiej - Szalewicz. Także z perspektywy kodeksu karnego.
Oczywiście można zastosować spojrzenie odwrotne na problem. Jeśli prawdą byłoby, że Jadwiga Ślawska - Szalewicz nie znała przepisów MKOl-u i IBF-u, to stosowny wniosek byłby też oczywisty - byłaby dyletantką na stanowisku sekretarza generalnego PZBad-u.
Jadwiga Ślawska - Szalewicz uchodziła za profesjonalistkę. Za taką się również uważała. Mam to wyłożone, jak przysłowiowa "kawa na ławę" w jej pismach, których byłem odbiorcą.

I to by było na tyle, jakby powiedział Stanisławski.

A tak nawiasem mówiąc, czy zjazd odbyty 25-go październia br. był legalnym ?