niedziela, 10 maja 2009

Na czym polega szkolenie sportowe w PZBad ?

Przeglądałem ostatnie krajowe listy klasyfikacyjne. Rozbawiła mnie lista klasyfikacyjna nr 48 gry pojedynczej kobiet. Oto jej fragment:



Na pozór nie ma nic ciekawego. Same znane nazwiska. Od lat praktycznie te same.
Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka nie ma nic, co mogłoby zdziwić.
Tę samą czołówkę listy klasyfikacyjnej przestawię w inny sposób:



W światowym badmintonie najwyższe wyniki osiąga się w przedziale wiekowym ok. 20 - 30 lata z tym, że dotyczy to Azjatek [głównie - Chinki i Indonezyjki]. W naszej strefie klimatycznej maksymalne wyniki zawodniczki osiągają w granicach 25-28 roku życia, np. Kamilla Martin [Dania], Katarzyna Krasowska [Polska].
U nas, w chwili obecnej, na 1-szym miejscu w rankingu jest 42-letnia zawodniczka, Dorota Grzejdak. Tylko bić brawo !

Dorota Grzejdak pojawiła się u mnie na treningach w 1981 roku, jako 14-latka. Pracowaliśmy razem ponad 20 lat. Mogę więc powiedzieć z całkowitą pewnością, że nie dysponuje ona super sprawnością fizyczną. Nie jest fenomenem biologicznym. Była normalnym człowiekiem poddanym przemyślanemu treningowi. Treningowi, który nie zniszczył ani psychicznie, ani fizycznie zawodniczki. Treningowi, który pozwolił podnieść na dość wysoki poziom jej wyszkolenie techniczne. Treningowi, którego pozytywne skutki są, jak widać, do dziś groźne dla znacznie młodszych przeciwniczek.

Trzeba zadać pytanie: co i jak trenują czołowi polscy badmintoniści, jeśli skutki wytrenowania są tak mizerne. Moje uogólnienie dotyczy również mężczyzn. Bo przecież Dariusz Zięba dalej jest groźnym przeciwnikiem dla wielu młodych, z aspiracjami, graczy.

Historycznie utrwaloną zasadą, przez Ślawską-Szalewicz, a następnie Mirowskiego, stało się wzmacnianie polskiego badmintona przez "pozyskiwanie" obcokrajowców.
Nie dziwię się, bo Ślawska przetrenowała to wcześniej, "przenosząc z urzędu" z lepszym lub gorszym skutkiem zawodników z "wybranych inaczej" do "wybranych" klubów, pod różnymi pozorami.
[Tego wątku nie będę dziś rozwijał. Ten smakowity kąsek warto zostawić na inną okazję.]

Rozumiem, że przygotowanie krajowych graczy startu w Londynie to nie lada sztuka, jeżeli ma się wiedzę jak przygotowuje się zawodników np. do MEJ.
Kiedy przeglądam notatki moich graczy ze zgrupowań kadr narodowych i oglądam filmiki z zajęć kadry narodowej, to - szczerze - nie wiem czy płakać, czy śmiać się, kiedy widzę, jak niektórzy kadrowicze - reprezentanci Polski, popełniają podstawowe błędy techniczne. Błędy, których na moim treningu nie ma prawa popełnić początkujący 10 -latek.
W tym miejscu uwaga - to nie wina zawodników, że nie mają prawidłowo ustawionej techniki, to rola szkoleniowców, a w przypadku kadrowiczów - to odpowiedzialność trenerów kadry.

Ale - cóż, w końcu: po co są pieniądze podatników ? Pieniądze podatników są po to, aby je wydać.
Zawsze można się wytłumaczyć. Np.że przeciwnicy przeszkadzali naszym wygrać.

Znacznie trudniej jest pracować systemowo. Ale, czy jest to nam potrzebne ?
W końcu łatwiej i wygodniej będzie powiedzieć w maju - czerwcu 2012 roku, że ci niewdzięczni Chińczycy i wredny Łukaszenko [po raz kolejny] skrzywdzili biedne dziewczyny, którym chcieliśmy pomóc.
Prawda jedna jest inna, to nie inni, to my wszyscy, jesteśmy winni za obecny stan rzeczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz