czwartek, 13 listopada 2008

Odbył się zjazd.......[1]

Odbył się zjazd. Krajowy zjazd delegatów Polskiego Związku Badmintona. Było to 25-go października 2008 r. W Warszawie. W pałacu, podobno sportu. W którym jest muzeum. W którym jest dużo przestrzeni. W pałacu służącym sportowi polskiemu. Prawdopodobnie.

Ale, miało być o zjeździe PZBad-u.
Wziąłem udział w zjeździe. Jako delegat. Przed zjazdem postudiowałem materiały przygotowane przez zarząd PZBad-u. Norma. Były w stylu poprzedniczki Mirowskiego.
Przeczytałem m.in., że my, PZBad, odnieśliśmy sukces. Na olimpiadzie w Pekinie. Przynajmniej z formalnego punktu widzenia 5-te miejsce miksta Kostiuczyk & Mateusiak jest najlepszym rezultatem w historii polskiego badmintona. A jaka jest ocena szkoleniowa ? Ocena zmierzona narzędziami pomiarowymi trenera ? O tym później.

Teraz będzie o czym innym. O problemach organizacyjno - finansowych Związku. Skutkach i przyczynach tychże skutków. Mających istotny wpływ na osiągnięcia w przyszłości. Na ewentualny start na igrzyskach w 2012 roku.

Zjazd podlega procedurom. Pomijam otwarcie, podziękowania, peany pochwalne i wybór przewodniczącego obrad.
Zatrzymam się przy porządku obrad. Złożyłem wniosek o wprowadzenie nowego punktu do porządku obrad. Miał to być nowy punkt nr 5 w brzmieniu: "Sprostowanie protokołu Krajowego Zjazdu Delegatów z 8 stycznia 2005 r."
Na życzenie przewodniczącego obrad, Wieśka Chrobota, uzasadniłem swój wniosek. Poinformowałem zebranych, że nie jest prawdą, że zgłosiłem wniosek o przyjęcie sprawozdania zarządu PZBad [strona 5, ad pkt. 10].
Wniosek został oddalony. Demokratycznie. Większością głosów.

Pozostaje mi publicznie powiedzieć, dlaczego nigdy nie zgłosiłbym wniosku o przyjęcie sprawozdania zarządu, którego prezesem i sekretarzem generalnym była Jadwiga Ślawska - Szalewicz.

Zacznę od strony formalnej - w sprawozdaniu zapisano, że wpierw zgłosiłem wniosek o przyjęcie sprawozdania zarządu, a następnie zadałem pytanie przewodniczącemu komisji rewizyjnej.
Rzeczywisty przebieg wydarzeń był następujący:
- przewodniczący obrad chciał poddać pod głosowanie wniosek o przyjęcie sprawozdania zarządu,
- zgłosiłem chęć zabrania głosu,
- przewodniczący obrad udzielił mi głosu,
- powiedziałem, cytuję : "zanim wniosek o przyjęcie sprawozdania zarządu zostanie poddany głosowaniu, chcę zadać pytanie przewodniczącemu komisji rewizyjnej", następnie zadałem pytanie zapisane w sprawozdaniu.

Merytorycznie:
1. Byłem jednym z 6-ciu wstrzymujących się od przyjęcia sprawozdania zarządu.
2. Byłem jednym z 9-ciu wstrzymujących się od udzielenia absolutorium ustępującemu zarządowi.
3. Nie głosowałem za nadaniem Jadwidze Ślawskiej - Szalewicz tytułu prezesa honorowego PZBad. Uważam, że nie zasłużyła na specjalne honorowanie. W szczególności za pozbawienie szans
debla kobiecego na dobry wynik w Atenach. Wtedy dziewczyny były w sportowej fazie wznoszącej, a także - nie były rozpracowane. Szanse zostały zmarnowane przez swoiste załatwianie sprawy z Białoruskim Związkiem Badmintona.

Wiadomym było oficjalnie, że:
- para deblowa Augustyn & Kostiuczyk wywalczyła awans do startu w igrzyskach olimpijskich w 2004 r.,
- Białoruski Związek Badmintona zachował się "nieelegancko" i nie pomógł zawodniczce Kostiuczyk w zamianie prawa do reprezentowania Polski, zamiast Białorusi.

Z drugiej strony - osobiście słyszałem wypowiedź prezeski, np. na zebraniu prezesów wojewódzkich związków badmintona, jak to Białorusinów, mówiąc kolokwialnie "wymanewrowano". Jeśli przypomnę sobie inne działania prezeski, choćby dotyczące przenoszenia bądź zamiaru przeniesienia "z urzędu" zawodników z jednych do drugich klubów, to mówię - nic nowego, to było typowe postępowanie prezeski "w interesie polskiego badmintona". Wziąć i nie zapłacić. I jest OK.

Wszystkie te niuanse to tzw. pryszcz. Uczestnicy zjazdu styczniowego w 2005 r. usłyszeli płomienne wystąpienia różnych oficjeli, wiadomej opcji politycznej, mające jeden cel - wykazać, że Jadwiga Ślawska - Szalewicz postępowała etycznie, z zachowaniem wszelkich norm, a prawnych w szczególności. Trzeba pamiętać, że funkcja prezesa jest społeczną i odpowiedzialność np. karna jest co najmniej wątpliwa. Inaczej sprawa wygląda, kiedy spojrzymy na problem z pozycji odpowiedzialności pracownika - sekretarza generalnego. Sekretarz generalny odpowiada m.in. za gospodarkę finansową i pracę biura związku.
Z analizy sprawozdania zarzadu za lata 2001 - 2004 wynika, że 2/5 [2 deblistki z 5 kwalifikantów olimpijskich] wydatków na przygotowania do IO w Atenach wyniosły ok. 700.000,00 zł.
700 tysięcy złotych z podatków podatników poszło w przysłowiowe błoto. Za to odpowiada sekretarz generalny. Za niedopełnienie obowiązków służbowych sekretarza generalnego można mieć pretensje do Jadwigi Ślawskiej - Szalewicz. Także z perspektywy kodeksu karnego.
Oczywiście można zastosować spojrzenie odwrotne na problem. Jeśli prawdą byłoby, że Jadwiga Ślawska - Szalewicz nie znała przepisów MKOl-u i IBF-u, to stosowny wniosek byłby też oczywisty - byłaby dyletantką na stanowisku sekretarza generalnego PZBad-u.
Jadwiga Ślawska - Szalewicz uchodziła za profesjonalistkę. Za taką się również uważała. Mam to wyłożone, jak przysłowiowa "kawa na ławę" w jej pismach, których byłem odbiorcą.

I to by było na tyle, jakby powiedział Stanisławski.

A tak nawiasem mówiąc, czy zjazd odbyty 25-go październia br. był legalnym ?



1 komentarz: